Przejdź do głównej zawartości

O tym, jak trafiłam na posterunek policji + wystawa psów w Little Rock


8/12/2016 
Piątek spędziłam jeżdżąc z Glennem po Benton, żeby zobaczyć, co ciekawego tu mają. Najpierw pojechaliśmy do Eat My Catfish, czyli restauracji, w której serwują sumy. 

Nigdy wcześniej nie jadłam suma, ale okazał się bardzo dobry. Podobno sumy są bardzo popularne w Arkansas i w niektórych innych południowych stanach. 
Cała porcja była podana w takim koszyku, jakie widuje się na filmach, z serwetką w kratkę i w ogóle: 

Później pojechaliśmy do Hasting's. Nie do końca wiem, jak opisać ten sklep - to było coś pomiędzy empikiem a smykiem. Są tam książki i płyty, ale także cała masa zabawek - głównie przedstawiających postacie z filmów. 
Oto niektóre rzeczy, jakie tam znalazłam: 



Nie mogłam się powstrzymać i kupiłam sobie pendrive w kształcie Olafa. Jak chce się go podłączyć trzeba odczepić mu głowę. Wspominałam, że kocham Krainę Lodu? 

Byliśmy też na poczcie, która nie różniła się wiele od tych w Polsce - z 5 okienek otwarte były 2, a znalezienie międzynarodowych znaczków graniczyło z cudem. 

PO boxes

Kolejny punkt programu był dla mnie dość zaskakujący, chociaż sama go wymyśliłam. Kiedy Glenn zapytał, co chciałabym zobaczyć, uznałam, że w sumie spoko byłoby wpaść na posterunek policji. Myślałam, że tylko zajrzymy, zrobię zdjęcie recepcji i na tym się skończy. Ale kiedy dowiedzieli się, że jestem z wymiany jeden z oficerów zgłosił się na ochotnika żeby oprowadzić nas po posterunku. 


Sala, w której odbywają się zebrania i szkolenia policjantów. 



Oficer Russel, który nas oprowadzał. 

Biuro - tutaj piszą raporty i tak dalej, wszystko elektronicznie. 

Tutaj robią zdjęcia oskarżonych. Różowy kolor podobno ma uspokajać, ale ja jakoś tego nie widzę.

Ściana ze zdjęciami wszystkich oficerów, którzy obecnie pracują dla Benton PD. Bardzo mi się spodobało, że wśród zdjęć znalazły się dwa policyjne psy: 


Potem wyszliśmy na parking i oficer Russel opowiadał nam o wszystkich samochodach policyjnych, jakie mają. Większość dostali od armii i zdemilitaryzowali - amerykańskiej armii sporo zostało z wojny w Iraku i pooddawali policji cały sprzęt, który przestał być im potrzebny. 




Oficer dał mi na pamiątkę monetę z wygrawerowaną odznaką policyjną, po czym zrobił sobie ze mną zdjęcie, żeby wstawić na stronę policji. Wygląda na to, że byłam dla nich taką atrakcją jak oni dla mnie. 

Tego dnia byliśmy też w sklepie, gdzie kupują akcesoria na farmę - Farmer's cooperative. Były tam różne przedziwne rzeczy - moją ulubioną została alejka z kowbojkami. Naprawdę kocham te buty! 



Wieczorem karmiliśmy kury, co jest o wiele prostsze, niż myślałam, a one całkiem nieźle współpracują, bo nie próbują wybiec z kurnika ani nie siedzą na jajkach, kiedy chce się je zebrać. 


8/13/2016
Sobotę spędziliśmy na wystawie psów w Little Rock. Glenn i Pat chcą zacząć wystawiać swoje jamniki i założyć hodowlę. Na razie tylko obserwowaliśmy jak to wygląda. 


W pewnym momencie wystawy psy muszą truchtać, cały czas w równym tempie. O ile przy małych psach wygląda to nieźle, to przy tych większych efekt jest komiczny - pies wygląda dostojnie i w ogóle, a właściciel pędzi za nim na złamanie karku, w przyciasnym garniturze lub za krótkiej sukience. 

8/14/2016

Dziś od rana padało, więc wybraliśmy się do Clinton's Library. Niestety, pomimo nazwy, to miejsce ma niewiele wspólnego z biblioteką. Należy do grupy Presidential Libraries, czyli budynków upamiętniających prezydentów USA. To akurat poświęcone jest Billowi Clintonowi, który urodził się w Arkansas. 


Całkiem dobrze się bawiłam, zwłaszcza, że gdy przewodnik zadawał pytania (które dotyczyły prezydentów i historii USA) byłam w stanie odpowiedzieć na większość z nich, podczas gdy część wycieczki miała wyraźne problemy z dojściem do tego, kim był J.F. Kennedy. 







Już jutro zaczynam szkołę! Muszę przyznać, że trochę się denerwuję. 

Na zakończenie, tradycyjnie zapraszam na mojego snapczata: 
annecathymoore 
Nawet nie zauważyłam, że miałam w ustawieniach, że My Story mogą wyświetlić tylko moi znajomi. Już się tym zajęłam i teraz wszystko powinno normalnie działać. :D 









































Komentarze

  1. Serce mi stanęło: pierwszy tydzień w Stanach i albo zrobiłaś coś okropnego, albo Cię zmasakrowali.
    Świetnie słyszeć, że to po prostu wycieczka i cieszenie się życiem.

    BTW: jeżeli mówimy o Iraku, to strasznie polecam: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/130835/irak-pieklo-w-raju Jest dostępne na publio.pl jako ebook. Amerykanie będą tym Irakiem sobie machać z obu stron (głównie jako potwierdzenie ich wielkości i "niesienia demokracji"), a ich zachowanie (jak typowych okupantów) było bardzo podobne to tego, jak zachowywali się sowieci/naziści w Polsce (a potem się okazało, że upssss, ale Hussein jednak nie ma broni atomowej, pomyłeczka).
    Jeżeli mogę wykorzystać to miejsce jako platformę dla swoich przemyśleń, to bardzo polecam tego typu kwestionowanie wielkości USA- wiem, że teraz masz swoją honeymoon stage, spełniasz marzenia, ale cały ten kraj jest strasznie propagandowo pokazywany w naszym kraju (o samym USA nie wspominając), szczególnie w kontraście do "wielkiej, niebezpiecznej, złej Rosji" i "bogatych, opresyjnych, niewyedukowanych krajów Arabskich". I tak jak nie mam wiedzy, by zaprzeczać temu, co słyszymy o Rosji, to na Stany warto spojrzeć krytycznie i zagłębić się w ich polityczne decyzje, patrząc wgłąb uśmiechów. Trochę żałuję, że ja odkryłam te rzeczy po wymianie; może miałabyś przestrzeń podczas swojej, żeby weryfikować to, co słyszysz i czego się uczysz?

    Szkołą się nie przejmuj w ogóle- świetnie sobie poradzisz, zrobisz masę wspomnień! Trzymam kciuki! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, moja host rodzina delikatnie mówiąc nie była zachwycona przebywaniem na policji. Chyba za nią nie przepadają ;) Ale tak, to tylko moje szaleńcze pomysły, jeszcze nie mam kłopotów :D

      Zdążyłam już zauważyć tę propagandową część - chyba mało kto jest z siebie tak dumny, jak Amerykanie. No, ale na razie po prostu cieszę się, że tu jestem - później będę wytykać im to i owo :D
      I na pewno zajrzę do tych materiałów o Iraku.

      Szkoła była jak na razie bardzo fajna :3 Twoje kciuki pomogły! :D

      Usuń
    2. Dobrze to słyszeć- czekam na superpozytywnego posta w takim razie! :*

      Usuń
  2. O tyy, czyli wtedy kiedy z tobą dziś pisałam, wstawiłaś już posta, a mi nic nie powiedziałaś ;__; a ja tutaj jestem przecież fanką nr 1, jak obiecywałam ;c
    (ignorujmy ten usunięty komentarz, chciałam poprawić błąd ;-;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super post :) czy twoi hości mają konie ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Test ELTiS, rozmowa kwalifikacyjna i fundacja

     W końcu nadszedł ten upragniony dzień - oficjalnie zaczęłam proces aplikacji. Wiem, że za chwilę utonę w papierach, które będę musiała dostarczyć i przeklnę moment, w którym to napisałam, ale już nie mogę się doczekać wypełniania aplikacji!      Co do samego testu, to szczerze mówiąc nie mam wiele do napisania. Moim zdaniem był bardzo prosty - tylko na dwa pytania odpowiedziałam źle. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak to dokładnie wygląda, to zachęcam do kliknięcia:  ELTiS Practice Test .      Na początku jest słuchanka - od razu uprzedzam, że nagrania odtwarzane są tylko raz, a nie dwa razy, jak przyzwyczajają nas w szkole. Było też dość mało czasu na zapoznanie się z pytaniami - w sumie chyba test jest skonstruowany tak, żeby zmusić nas do przesłuchania całego tekstu i zajęcia się pytaniami dopiero na koniec, czyli znów dokładna odwrotność tego, co serwuje nam szkoła. Zapewniam jednak, że spokojnie można to wszystko rozwiązać - lektor tłumaczy, na czym polegają zadania i daje dokła

All my exes live in Texas: Thanksgiving, Austin & Dallas

     We wtorek (22/11/2016) wyruszyliśmy do Texasu. Z okazji nadchodzącego Thanksgiving, czyli Święta Dziękczynienia, pojechaliśmy do Austin w Texasie żeby spędzić je z rodziną Pat (host mom).      Kojarzycie te zdjęcia, na których ludzie stoją koło znaku "Welcome to *tu wstaw nazwę stanu*"? Okazuje się, że zrobienie tych zdjęć jest o wiele trudniejsze, niż się zapowiadało. Znaki stoją przy autostradach albo drogach szybkiego ruchu i choćby nie wiem jak się starał, nie ma jak się przy nich zatrzymać.       Ale dla chcącego nic trudnego: chciałam mieć "Welcome to Texas" to mam. A że napis jest na drzwiach Texas Visitor's Center a nie na klimatycznym znaku drogowym, to inna sprawa.  Absolutnie uroczy sposób na zachęcenie do ochrony środowiska.       Dojechanie do Texasu zajęło nam 7 godzin, 4 postoje na toaletę i 2 przerwy na jedzenie. A ponieważ jestem kobietą z klasą, to i tak pierwszym zdaniem jakie wypowiedziałam do witających na

Udało się! Czyli o mojej podróży do Stanów i pierwszym dniu

(8/8/16)  Mój dzień zaczął się bardzo wcześnie - musiałam wstać około polskiej 3 rano, żeby pojechać na lotnisko. Mój pierwszy samolot był do Monachium i startował o 6.  Na lotnisku czekały na mnie moje przyjaciółki (które w tym miejscu chciałabym serdecznie pozdrowić, bo nie znam nikogo innego, kto zerwałby się dla mnie z łóżka o tak nieludzkiej porze) i po ostatnich pożegnaniach i zapewnieniach, że będziemy do siebie pisać, rzuciłam się w wir kontroli paszportowych i prześwietlania walizek.  Mój bagaż chyba tylko cudem nie przekroczył limitu - duża walizka ważyła 22,8kg, a mała 7,9kg. Zaznaczę przy okazji, że pakowałam się wczoraj, bo kto by tam zaczynał wcześniej? Ale ostatecznie chyba wszystko mam.  Lot do Monachium był krótki (ok. 1,5h). Następne 2 godziny spędziłam czekając na kolejny samolot i ponad dwie trzecie tego czasu zajęła odprawa paszportowa i związane z nią kilometrowe kolejki.  Następny z moich lotów trwał już 11 godzin i wylądowałam w Houston. Jejku, co ja tam przeżył